Dinozaury nie czytały i wyginęły. Przypadek? Nie sądzę.

Tygrysy szablastozębne też bardzo lubiłam, bo kotki.
     Na początek mały offtop, bo dodałam wreszcie etykiety do postów, żeby łatwiej się było po nich poruszać, i chciałabym wyjaśnić, co one właściwie oznaczają, bo szczególnie cechy autystyczne i życie z autyzmem są dość abstrakcyjne i bez wyjaśnienia nie będziecie wiedzieć, czym się od siebie różnią. Jako cechy autystyczne planowałam z początku oznaczyć tylko stricte "objawy" z Triady Autystycznej, potem jednak uznałam, że przecież poza triadą jest mnóstwo cech ogólnie przyjętych przez środowisko autystyczne, więc ostatecznie jest to taki miks. Natomiast życie z autyzmem to wszystkie wpisy, które nie opierają się ściśle na jakiejś konkretnej cesze, tylko opowiadają o różnych kwestiach codziennego życia osoby autystycznej, czyli mnie, bo piszę o sobie. Najlepszym przykładem jest tutaj właśnie ten post o jeździe samochodem, obecnie chyba jedyny widoczny pod tą kategorią. Ja widzę ich więcej, bo mam już kilka postów gotowych lub prawie gotowych jako wersje robocze, będę je publikować w większych odstępach czasu, bo nie chciałabym, żeby skończyły mi się pomysły za miesiąc, planuję się tu utrzymać na stałe i dać dużo contentu za rok w Autystyczny Sierpień. Aż tak źle chyba w sumie nie będzie, spisałam sobie w notatniku ponad 100 pomysłów na różne posty, więc damy radę. 

    Koniec offtopu.

Swoje mam tylko 4 książki o dinusiach, na zdjęciu te łatwiejsze.

Widzicie, tego typu, dużo obrazków,
mało tekstu.
   Moim pierwszym najbardziej przypominającym typową autystyczną fiksację zainteresowaniem były dinozaury. Nie pamiętam nawet, od czego się zaczęło, tak wcześnie je polubiłam. Strzelam więc, że pewnego razu wpadła mi w oko książka z biblioteki, potem czytałam kolejne i kolejne. Wgl, zauważyliście, że to bardzo uniwersalne zainteresowanie? Dużo dzieciaków obu płci w tym wieku (przedszkole i klasy 1-3) interesuje się dinozaurami, nie jest to zarezerwowane tylko dla chłopców. 

    U mnie wyglądało to tak, że dużo czytałam o tych dinozaurach, oglądałam obrazki i wykresy. Moje pierwsze książki, które dostawałam na własność na święta, były właśnie o dinozaurach. Mam na myśli takie, które sama sobie wybrałam, a nie baśnie dla dzieci dane w prezencie przez ciocię bo to uniwersalny prezent. Polegało to więc głównie na zdobywaniu wiedzy. Znałam bardzo dużo gatunków dinozaurów i miałam swoje ulubione, dzisiaj umiem wymienić tylko kilka: tyranozaurus rex, stegozaur, triceratops, zauropod, iguanodon, welociraptor, ankylozaur, tetrapod, plezjozaur, pterozaur, pterodaktyl. Pewnie i tak lepiej niż większość ludzi, ale mała ja nie byłaby ze mnie dumna XD. Pamiętam też, że w sumie te plezjozaury i pterodaktyle nie były dinozaurami, tylko w pewien sposób spokrewnionymi z nimi gadami. I najbardziej lubiłam właśnie pterodaktyle, bo umiały latać. 

Ja latam, łiiii!
To już strona z tej, co mnie
przerosła XD

    Oprócz tego ciągałam rodziców po parkach dinozaurów w całej Polsce. W wakacje trzeba było zaliczyć chociaż jeden. Co roku. To było mega. Kurde, pokazałabym wam zdjęcia, ale robiliśmy je na cyfrówce i mama powinna je mieć na swoim kompie, a ja nie umiem się w nim odnaleźć. Ja zaczęłam robić i dzielić na kategorie zdjęcia z wyjazdów dopiero w liceum. Marzyłam też o zostaniu archeologiem, żeby badać kości dinozaurów, ale wiecie, to było bardziej takie ogólne dziecięce marzenie, bez faktycznych starań zrealizowania go. Jak w automatach tych z piłeczkami, bransoletkami i innymi takimi pierdołami były małe figurki dinozaurów, to też zbierałam. I chyba w Kinder Niespodziankach były kiedyś. Ale to właściwie tyle. Głównie opierało się to na czytaniu, czytaniu, czytaniu i jeszcze raz czytaniu o dinozaurach. 

    Zainteresowanie ostatecznie samoistnie wygasło około trzeciej klasy, po prostu mi się już znudziło, bo informacje w książkach dla dzieci się powtarzały, a te dla starszaków były jeszcze dla mnie za trudne - dużo tekstu, małe litery, trudne słowa... Ostatecznie nigdy nie wróciłam do tego zainteresowania, wspominam je z uśmiechem, od czasu do czasu obejrzę jakiś film o dinozaurach, grywam w gierkę, w której są między innymi dinusie, ale to właściwie tyle. 

    To pokażę jeszcze tylko tą grę, jakby ktoś był zainteresowany. Nazywa się Ewolucja nigdy się nie kończy, ze Sklepu Play. Idk czy jest na iPhonach.

    Jest spoko, reklamy są, ale pojawiają się tylko wtedy, kiedy chcesz za reklamę (bo można jeszcze za te różowe/fioletowe kostki) odblokować większego bonusa albo przyspieszyć czas zdobywania entropii. Nie liczyłam ile dokładnie dziennie można użyć reklamy, ale ogólnie dużo, tylko w pierwszy dzień dotarłam do limitu, bo rushowałam wtedy event z filozofią, miałam na to tylko 3 dni XD. Normalnie event trwa 6 dni, niedługo zacznie się o teleskopie Webba. Nie można sobie wybrać języka, gra automatycznie wykrywa język systemu, ale jest dobrze przetłumaczone, zauważyłam jednorazowo drobne błędy. Można sobie odświeżyć wiedzę z biologii, i o dinusiach, animacja 3D spoko, nie ścina. Typ gry to clicker.

Komentarze