Jestem niedostymulowana!

Kawkę na pobudzenie? Sama robiłam
     Dzisiaj nie przychodzę z pięknie napisanym postem, ale luźnymi przemyśleniami na temat moich doświadczeń, bo właśnie coś odkryłam. 

    Gdy miałam około jedenastu lat, zaczęłam narzekać na zmęczenie. Babcia nauczyła mnie pić kawę, bo po niej było mi lepiej, a przynajmniej do czasu. W liceum albo się na nią uodporniłam, albo moja depresja, z wraz z nią zmęczenie pogorszyło się na tyle, że kawa już nie działała, a jeśli działała, to nie tak dobrze, jak kiedyś. Całkiem przestała działać, kiedy wpadłam już w kryzys suicydalny. Byłam stale zmęczona i ospała. Ciągle i ciągle. Nie miałam motywacji kompletnie do niczego, no, oprócz zrealizowania celu, którego teraz na pewno nie chcę zrealizować. Muszę dożyć minimum 60 lat, żeby zobaczyć kometę Halleya! 

     Kiedy zaczęłam brać antydepresanty, na początku trochę pomogło na to zmęczenie. Z czasem jednak, mimo zwiększania dawki, choć nastrój się polepszał, to motywacja nie ruszała, z zmęczenie i ospałość zdawały się wręcz pogłębiać. Nie rozumiałam, co się dzieje, bałam się, że może na mnie ten lek nie działa jak powinien i trzeba będzie zmienić, schodzić z dawki, potem wchodzić na nowy, co będzie się wiązało z gorszym samopoczuciem... Bałam się po prostu, że coś sobie zrobię w trakcie zmiany leku. 

    W sierpniu jednak dostałam diagnozę autyzmu i wtedy poczułam się o niebo lepiej, bo odnalazłam swoje miejsce w społeczności neuroróżnorodnych, wreszcie uciszył się syndrom oszusta, dałam sobie prawo do bycia sobą, do inności. 

    Tak minęło mi kilka tygodni, i znowu siły zaczęły mnie opuszczać, myślę, o co tu biega. Na początku próbowałam sobie pomóc starymi znanymi sposobami: kawa, drzemka, może coś sobie zrobię do jedzenia, a może za duszno w pokoju, trzeba przewietrzyć, napić się wody. 

Jestem astronomicznym nerdem, muszę ją zobaczyć! Widzimy się w 2061 roku 🌠

    No i nic nie działało, przynajmniej nie na tyle, żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chciało.

    Od miesięcy coraz mocniej podejrzewam też u siebie ADHD, ale nie omawiałam tego jeszcze z żadnym lekarzem. Wiecie, ledwo skończyłam jedną diagnozę, a bym musiała zaczynać kolejną, szukać psychiatry, który się zna na ADHD i diagnozuje u dorosłych, bo z tym jest ten sam problem co z autyzmem, przedstawiony na memie obok. No i wiem, że osoby z ADHD potrzebują stymulacji, bo dopiero wtedy w mózgu coś zaskakuje, że zaczyna działać prawidłowo. To, co dla NT jest rozpraszaczami, np. głośna muzyka, ADHDowcom nieraz pozwala się na zadaniu dopiero skupić. Brak odpowiedniej stymulacji na dłuższą metę prowadzi wręcz do depresji (choć podejrzewam, że tutaj chodziło o chandrę, nie o kliniczną depresję, bo tekst był po angielsku i wtedy depresja ma dwojakie znaczenie). A objawy chandry to między innymi zmęczenie i brak motywacji, tak, jak klinicznej depresji, tylko w lżejszej, a nie chronicznej wersji. 

Chyba mam to ADHD, bo zapomniałam mema
wkleić i dodaję w aktualizacji XD. Na szczęście
zwykle czytam sobie posta po publikacji.

    Przypomniało mi się też, że bardzo dobrze czuję się, kiedy rano gotuję, bo puszczam sobie do tego muzykę, żeby było przyjemniej. Czasem też do tego śpiewam. Muzyka i śpiewanie to stymulacja narządu słuchu. Przeprowadziłam więc mały eksperyment. Od samego rana słuchałam muzyki i wstałam szybciej niż zwykle. Wprowadziłam to na stałe do swojego harmonogramu kilka dni temu. A dzisiaj miałam taką sytuację: wstałam, zjadłam śniadanie i od razu usiadłam do kompa, napisałam posta (innego, będę wrzucać z większymi odstępami czasu, chcę mieć też gotowe materiały, bo niedługo zaczynam studia), włączyłam sobie film na Disney+, żeby się właśnie rozruszać, pobudzić, a potem poszłam czytać książkę. Krótka, właściwie dziecięca, ale kupiłam X lat temu, to chciałam przeczytać. Mniej więcej w połowie nie mogłam już się skupić i znowu czułam zmęczenie, normalnie zaczęłam ziewać. Zeszłam na dół, zrobić sobie kawę i ukroić sobie placka, puszczając do tego muzykę. 

Idolki tańczą i śpiewają, trzeba wciskać klawisze, do tego dźwięki podczas klikania, feeria barw
i świateł, wszystko, czego potrzebuje ADHDowiec do pobudzenia.

    I wtedy mnie olśniło: co daje lepszą stymulację od słuchania muzyki? Gry rytmiczne. Zagrałam jedną piosenkę, mózg dostał dużo stymulacji również motorycznej, palce się zmęczyły, oczy się zmęczyły, słuch się zmęczył. Grałam o osiemnastej i nadal mam dużo sił. Teraz już wiem, że kiedy będę czuć zmęczenie, powinnam zagrać partyjkę w Pianiście albo SIFAS. Ma to sens, bo przed leczeniem mierzyłam się ciągle z nadmiarem bodźców i stresu, wtedy to wyciszenie i odpoczynek dawały mi ulgę. Teraz czasami bywa na odwrót. Czasami brakuje mi bodźców i czuję się przez to gorzej. I nawet, jeśli nie mam tego ADHD, to też może być cecha autystyczna. Wśród nas są zarówno unikający stymulacji, jak i jej poszukujący. I często są to te same osoby, zależnie od sytuacji. Teraz macie przykład z mojego życia wzięty, niby wrażliwa, ale jednak czasem potrzebująca się wyszaleć.

    Tak się cieszę, że wreszcie odkryłam, w czym problem, bo teraz będę mogła lepiej funkcjonować, znając sposób na moje zmęczenie. I chciałam się tym właśnie z wami podzielić.

To jest SIFAS, jakby ktoś pytał. Rozwinięcie skrótu macie na screenie, na ekranie. Gram na kompie,
na emulatorze, bo zabiera dużo pamięci, a jeden event za każdym razem zawieszał mi cały telefon.
Gorący był normalnie. Lapek się nie nagrzewa, ale głośno chodzi, gdy jednocześnie jest podłączony
do ładowarki, bo załącza się chłodzenie. I podczas rozgrywki bateria mocno schodzi, ale i tak jest o
niebo lepiej.

Komentarze